sobota, 27 października 2012

"Lubię to!"

    Dzisiaj określa nas najlepiej -  "lubię to";) ! "Nie lubię"  jest już mniej interesujące - ble! "Kocham" - na szczęście zostaje bardziej zawoalowane. "Lubie" jest niewinne, odwracalne, niezobowiązujące..

"O ja to lubię, i Ty, i ona ooooooooooo i on  tez to lubi".
"Nie to TO muszę polubić, to jest takie fajoskie..."

    Trochę sobie z tego kpię, ale chyba faktycznie fajniej jest jednak coś "lubić" - jest pozytywnie. Szczególnie, że tak wielu  ludzi wokół "nie lubi", kipią pianą "nielubienia" spod moherowego beretu.. a wtedy to ja zaczynam nie lubić..

    Tutaj chciałabym być "LUBIsiem"  totalnym. Chociaż czasem trzeba dać ujście frustracji i za W.Cejrowskim zrobić małą wyliczankę rzeczy z serii "to mnie wkurza", i tak pewnie będzie.
A żeby było pozytywnie od zarania, i żeby się tu trochę określić, to ja  aktualnie najbardziej "luwielbiam":
- moją posklejaną, ale rodzinę w jeszcze nowszym składzie
- mój dom w ultrafascynujacym etapie "in progress", z  pustymi jeszcze ścianami, czekającymi na wenę domowników i ukłucie gwoździa
- nasze wypady, obojętnie czy to pół godziny dreptania od domu czy trochę większa wyprawa, lubię łazić gdziekolwiek jestem, kontemplować, słuchać, smakować i.. dalej się szwendać
- lubię oklepaną ostatnio sztukę kulinarną - jej zapachy, smaki, kolory
- lubię siebie fajnie ubraną ( kiedy jakaś upragniona, posiadana już (!) część garderoby leży sobie na wierzchu i patrzy na mnie) i zadbaną (kiedy plątając się po domu w samych gaciach uśmiecham się do siebie).

    Lubię jeszcze milion rzeczy... będę się  dzielić..

   Nieśmiałe pierwsze foty zrobione w zaciszu uwaga, uwaga - łazienki hahahaha. Moje ciało 3mc po ciąży/porodzie nie jest, delikatnie mówiąc "tym co lubię", ale zaczynam nad nim pracować. Jeszcze nie mogę chodzić we wszystkim, cierpię stojąc przed szafą...:)








Spodnie - pull&bear, trampy - Zara, bokserka - Tk maxx, torba - @, naszyjnik -Camaieu, zegarek - Guess,
okulary - pull&bear
 


wtorek, 16 października 2012

   
     Oto jestem! Taadaaa! Mam nadzieję nie być, jedynym czytelnikiem swoich "blogowych płodów". Nosiłam się z zamiarem stworzenia sobie takiej przestrzeni od dawna. Ale stosunkowo rzadko zaliczam się do szacownego grona osób wprowadzających w czyn chwalebne zamiary.

     Czytając blogi różne, różniste mam wrażenie, że autorzy przekłuwając  na bajty swoje paranoje, doświadczenia, wizje, inspiracje, dokonania,  sami stają się bardziej poukładani, konkretniejsi, stają się lepszą wersją siebie. Liczę na to, że i ja na tym skorzystam. Nie tylko części garderoby będą trafniej skomponowane, a może nawet włosy lepiej ułożone (ha!), ale i moje bogate życie wewnętrzne;) jeszcze się wzbogaci, będzie się ogólnie bardziej "chciało". Pewnie idealizuje...zobaczymy. Może się sromotnie zawiodę na tej teorii i na swoim zapale?!

     Nie mam planu - zapowiada się fascynująco...;)


październik 2011, Highgate londyn